25.04.2014 18:41
Ja mam większego
Na specjalne życzenie EasyXJRidera wpis bonusowo-promocyjny, całkowicie za darmo. Pisany niestety „na kolanie”, a konkretnie na ławce pod kwitnącym drzewem jakimś (nie znam się, różowo-białe i leci z niego jak z mojego nosa na wiosnę), czekając na jedynie słuszną małżowinę, która zaraz będzie, bo poszła „tylko na 2 minuty do koleżanki po jedną bardzo ważną rzecz”. W związku z tym mam co najmniej pół godziny na popełnienie wpisu.
Jak wszyscy wiedzą starym dziadem jestem. I jako dziad stary, gros moich znajomych również stara jest, z której strony by na to nie patrzeć. Niektórzy to już praktycznie wykopaliska. I w tym kółku moim geriatrycznym, od dłuższego czasu obserwuję ciekawy tręd. Otóż, i wierzcie mi, nie skłamię jak powiem, że wszyscy moi znajomi (ci jednośladowi rzecz jasna) przesiedli się już na Harleye i Skę. Wszyscy co do jednego. Ostatni z nich wymienił swoją Kawę na Harleya w tym roku. Podjechał do mnie w zeszłym tygodniu zaprezentować nabytek i pochwalić się akcesoryjnymi frędzlami na kierownicy i ekstra chromem. I w trakcie rozmowy z nim zacząłem się zastanawiać, o co tak właściwie w tym chodzi. Kolega stwierdził, że co prawda hamulce nieporównywalnie gorsze niż w jego Kawie, przyspieszenie tak samo, trzymanie się jezdni na naszych fantastycznych drogach pozostawia „nieco” do życzenia, w zakręty też za bardzo nie wchodzi, wychył taki sobie, po mieście słabo się jeździ, tak samo w trasie, wibruje na potęgę (nie na darmo Harleye nazywane są ekstraktorami plomb), grzeje się jak piekarnik i tak ciągnął przez minutę, ale ogólnie jest bardzo zadowolony, bo to super moto. Na moją subtelną pytaniouwagę, co konkretnie jest super stwierdził, że nic nie rozumiem. Może i tak. Jakoś tak się złożyło, że przestałem z nimi (znajomymi dziadygami) jeździć, no bo w trasę nie pojadę, nie będę wlókł się 80-90kmh (zresztą ile tych tras robią niby), na miasto nawet ich nie wyciągają, więc też nie. Pod knajpę teoretycznie by można, zadać szyku na dzielni. Tylko po co na moto? Sączyć cole? Dziękuję – postoję. Jeden z moich sąsiadów w trakcie rozmowy wypucował się, że w zeszłym sezonie zrobił swoim niecałe 200km. (z tego 60 do serwisu na przegląd). Rok wcześniej podobnie. Ale maszynę poleruje gruntownie przynajmniej raz w miesiącu. I jakbyście go spytali, to uważa się za motocyklistę pełną gębą. A każdy, kto ma moto o pojemności mniejszej niż 1.5litra to dla niego skuterowiec i śmiech na sali. Przeprowadziłem więc wywiad środowiskowy w moim kółku geriatrycznym i proszę proszę. Nikt nie zrobił w zeszłym sezonie więcej niż 2tys kilometrów. Większość zrobiła poniżej 1tyś. W całym sezonie. Czego ja nie rozumiem? Po co ktoś, kto robi 200km rocznie kupuje sobie maszynę za 70tys złych polskich? Ja wiem, bo go stać, ale to nie do końca tak. Zrozumiałbym, gdyby to były dla niego jakieś drobne, ale z tego co wiem, to był jednak dosyć poważny uszczerbek dla jego budżetu. No i tak sobie myślę, i myślę, i wymyśliłem, że to ja jestem nienormalny, bo przecież normą jest ogół a nie margines. Trochę mi się zrobiło smutno, że tak po kryjomu doszusowałem do tegoż marginesu społecznego, ale z drugiej strony myślę sobie (dużo tego myślenia było, będzie trzeba jakiś geriawit zażyć na wypalone w procesie szare komórki), że ten margines nie może być aż taki zły. Jeżdżę czym chcę i nie czuję w nim presji, żeby mój środek lokomocji składał się z chromu i skórzanych frędzli - jak się prezentują motocykle mojego kółka wzajemnej masturbacji adoracji. Jakby mogli, to nawet opony by chromem pociągneli. Z drugiej strony, nie będę ukrywał, że nawet chętnie bym sobie kupił jakiegoś boberka, żeby sobie pobobrować, poboberować, zadać szyku przy weekendzie, dlaczego nie, ALE jako drugie lub trzecie moto. Na pewno nie jako główne. Powiecie, że znajomi jeżdżą mniej bo nie mają potrzeby – nic bardziej mylnego. Litania narzekań na korki, jak to w samochodach tkwią w tych betonowych dżunglach. Na swoich maszynach nie pojadą, bo w sumie jak już stać w korku, to zawsze lepiej w klimatyzowanej budzie, w fotelu, z muzyczką, niż okrakiem na buchającym żarem piecyku, wdychając aromatyczną woń spalin. Ingadowany jeden z drugim twierdzi, że się przesiadł, bo na Harleyu czuje się bezpieczniej. Jak, w rzętak, bezpieczniej pytam się go, skoro zamieniłeś strój moto na kowbojki, jeansy (bez wkładek oczywiście), wytartą skórę i orzeszka na twój pusty łeb? W orzeszku czujesz się bezpieczniej, kufa, pytam? Przecież takie coś, to gorzej jakbyś nic na bani nie miał.. Widziałeś testy uderzeniowe czegoś takiego? Przecież to zdobywa 0 gwiazdek na 5. Jakby się dało, to pewnie minusowe by zaliczyło. Nie ochroni cię to ani przed bocznym, ani przed przednim, ani tylnym uderzeniem. Być może, ale i to raczej wątpliwe, ochroniłby cię przed spadającą centralnie z góry cegłą gruszką. Prawdopodobieństwo takiego wypadku jest niestety dosyć znikome. No przecież nie założę normalnego kasku na HD, jakby to wygladało, mówi. Ah mój ty słodki marginesie społeczny, nie opuszczaj mnie... najważniejsze – jak by to wyglądało. Dla mnie to możesz jeździć nawet z brytfanną na głowie, ale nie chrzań o bezpieczeństwie. Na Harleyu bezpieczniej, mówi, bo wolniej się jeździ. A kto ci broni wolniej jeździć na czymkolwiek? W twoim wieku, stary pryku, już chyba potrafisz się kontrolować? Nie rozumiesz.... No wiem. Nie rozumiem.... Nic już nie rozumiem... Chociaż w sumie, mityguję się sam, rzeczywiście może i bezpieczniej, skoro generalnie- to ty nie jeździsz. Ciężko mieć czołówkę z TIRem we własnym garażu. Toż to kwintesencja bezpieczeństwa, że też wcześniej o tym nie pomyślałem. Chodzi o wolność, którą czujesz, mówi. Pewnie, odpowiadam. Przecież wolno jeździsz. Znajomy strzela focha i odjeżdża w stronę zachodzącego słońca, do następnego razu, kiedy któryś znów będzie się starał mnie „namówić” na „upgrade” sprzęta, co sie powtarza regularnie kilka razy w sezonie.
Nie bierzcie tego do siebie, dumni posiadacze wierzchowców ze stajni HD. Osobiście nic nie mam do tej marki – piszę jak zwykle o tym co znam z autopsji – tutaj – o swoich znajomych. Ja jestem zwolennikiem wolności – jeźdź czym chcesz, jak ci dobrze (kluczowym słowem jest tu: jeźdź – jakkolwiek dziwacznie by nie wyglądało (słowo, nie kluczowość;)). Tylko nie dokładaj do tego ideologii. Jak już wspomniałem, sam nie czuję jakiejś wybitnej niechęci do posiadania bobbera. Dodatkowo fajna zabawa, jak ktoś lubi sobie podłubać przy moto, czy jako element konwersacyjny. Cóż, znajomym pozostaje nadzieja, że i ja kiedyś dojrzeję, kupię sobie „odpowiedni” motocykl i przestanę jeździć na popierdółkach (aktualnie turystyczny litr i miejska 600ka). Nie mogę zrozumieć skąd w nich to poczucie wyższości. Mnie tam wszystko jedno czym kto jeździ. Jak jeździ jednośladem to bratnia dusza i już. Nie będę mu suwmiarką centymetrów mierzył.
Jako ciekawostkę powiem, że będąc w zeszłym roku z małżowiną moją osobistą na wyprawie po skandynawii, absolutna większość Harleyowców to byli zaawansowani emeryci. Na chłopskie oko 60-70 lat, większość z nich na niemieckich blachach. Z jednej strony człowiek się zirytował, jak widział na co stać nasz zachodni geriatriks, bo u nas albo leki albo jedzenie.. Z drugiej strony bardzo zabawnie to wyglądało. Często gęsto widok był taki, że podjeżdża na parking grupka 3-5 riderów, wiek cuzamen do kupy co najmniej 350 lat. Pierwszy schodzi najmniej pomarszczony. Potem pomaga zejść następnemu. Potem we dwóch zsadzają jakaś babcię... jeden trzyma jej moto a drugi kombinuje, jak nogę górą przełożyć. 2-3 razy widzieliśmy, jak się wykoprtykneli, w końcu HD 100kg nie waży. Wprowadziło to w naszą i tak już wesołą podróż dodatkowy akcent humorystyczny;). Tak wiem, jestem wrednym, złośliwym draniem bez poczucia empatii. Tym optymistycznym akcentem kończę, bo bateria pada.
Do zobaczenia na drodze.
Komentarze : 10
o to to to właśnie...chodzi nie o sprzęt ale o stan umysłu , to tak jak z byciem wieśniakiem to nie jest kwestia pochodzenia ale stan umysłu właśnie...kiedyś przez pół życia codziennym moim strojem był garniak ,kiedy przemeblowałem życie zawodowe i zacząłem chodzić na co dzień w dżinsach to czułem się megadziwnie ale za to w pewnym sensie wolny teraz dżinsy i trampki bywają często ,kiedyś śmigałem na cebrach a teraz mam fazę na punkcie skuterów ( i to nie BMW650) ale jeden to 50tka a drugi większy to Peugeot Satelis 250tka i powiem wam dla mnie (DLA MNIE) są przefajne i uwielbiam wygodę podłogę i automtyczną zmianę biegów i jeżdżę nimi gdzie tylko się da.....to jest moja wolność ....i nie ruszają mnie kumple na swoich wielgachnych turystykach wydobywanych raz na ruski rok...to trochę jak z wiekiem możesz być stary mając dwadzieścia lat i żyć jak się czujesz mając ich znacznie więcej . pozdrawki :))))
Dyskusja się dynamicznie rozwija,więc tak,czy owak HD wzbudza emocje :) Ja akurat jestem obecnie fanem gładkiej pracy japońskich czterocylindrówek.Po jeżdżie Ironem wsiadłem od razu na swój 6-letni motocykl i miałem wrażenie,że to nówka z salonu.Jednak,co do wyglądu Sportserów,wyglądają świetnie.Przepraszam,że teraz nie celowo rozjuszę fanów HD,ale dołożyłbym do niego drugą tarczę i wsadziłbym silnik z CBF 600...:)...a na przykład do Fat Boba dałbym silnik z Versysa 1000..Nie stac mnie za bardzo,ale chciałbym Ironka na drugie moto
@AAAaAaaa Dzięki. Definicja bardzo mi się podoba. Pozwole sobie przekazac dalej.
@klurik I bardzo dobrze. Każdemu co kto lubi. To jest właśnie piękne, że każdy może mieć taki motocykl jaki mu się podoba, na jakim sie dobrze czuje i który spełnia jego oczekiwania. Problem powstaje, kiedy ktoś zaczyna uważać, że tylko on jeździ na "prawdziwym motocyklu" a cała reszta to hołota. A co do wibracji, to chyba się po prostu przyzwyczaiłeś, nie jechałem jeszcze na Harleyu, który by nie wibrował, a jechałem lekka ręką na kilkudziesięciu (w tej kwestii dobrze mieć grono znajomych usilnie starających cię "wyedukować":) Z drugiej strony sam mam Ducati Multistradę - więc wiem co nieco o wibrowaniu. Generalnie całkowicie się z Tobą nie zgadzam, co bardzo mnie cieszy, bo świadczy o róźnorodności. Byłoby szalenie nudno, gdyby istniała tylko jedna słuszna linia i wszyscy jeździliby tym samym.
@EasyXJRider Cała przyjemność po mojej stronie. Przystosowanie będzie raczej dowodem konformizmu, a ten jakby nie patrzeć, jest bardzo popularny.
@left 4 dead Mój brat kupił swojej żonie na urodziny Irona 883, więc jest to moto które dosyć czesto "odwożę" (wpadają na moto ale wracają taksówką, wiecie rozumiecie;) - kiedy nim jadę, czuję, jak mi stopy w butach się o ścianki obijają;)
->AAAaAaaa: Na początek z innej beczki.
Po pierwsze, czyżbyśmy doceniali te same wpisy?
Po drugie, zauważyłeś może, że nie wszystko krytykuję? Choć nie dam głowy, czy to Ty mi to zarzucałeś, czy może był to zzzzzz(z)...
Po trzecie, obrażalski usłyszał to osobiście i w cztery oczy. W realu jestem równie wredny ;-)
*interlOkutor, pisałem z cholernego iphona...
Wpis popełniony wyśmienicie... Aż miło poczytać. Ostatnio poznałem całkiem trafną definicję dojrzałości: to świadomość dwóch prawd: po pierwsze że jestem naprawdę wolny, zawsze mam wybór. Po drugie, że jestem całkowicie odpowiedzialny za swoje wybory.
@Easy, mogę wiedzieć, o którego interlekutora ci chodzi?
Ech zjadłem zdanie:
Brytyjske auta w mojej ocenie mają niepowtarzalny klimat wnętrz, którego brakuje tym zza wielkiej wody. Z kolei amerykańskie mają pod maską coś więcej niż tylko "jednostkę napędową". Z motocyklami jest nieco podobnie, i akurat ponad Triumpha, Royala wybrałem HD bo przemówił do mnie.
W motocyklach każdy szuka czegoś. Jedni adrenaliny, inni poklasku, jeszcze inni transportu do pracy. Mamy takich którzy przywożą motocykle na zloty na przyczepce, a z drugiej strony takich co jadą dookoła niebieskiej kulki, przez błota i śniegi, żeby zobaczyć co jest za horyzontem.
W moim przypadku, i tylko za ten przypadek odpowiadam (prawie całkiem, oprócz momentów w których jestem nieodpowiedzialny), chodzi o relaks, wiatr na gębie i śmignięcie sobie gdzieś, gdziekolwiek. HD wybrałem z premedytacją, zawsze lubiłem motoryzację która przedstawia coś więcej niż tylko suche osiągi, praktyczne tworzywa i doskonałą bezpłciowość. Brytyjske auta w mojej ocenie mają niepowtarzalny klimat wnętrz, którego brakuje tym zza wielkiej wody. Triumph, Harley-Davidson, Royal Enfield to marki które wypuszczają coś interesującego, nie tylko zwykłe motocykle. Na tych maszynach przy prędkościach wg mnie rozsądnych odczuwa się emocje i przyjemność, w odróżnieniu od tych, które sprawiają wrażenie bolidu F1 na drodze wojewódzkiej.
A znajomym którym wibrują HD podeślij wiadomość - za niskie obroty (w razie czego w serwisie im zapiszą na fakturze za naprawę silnika ;)
Czuję się zaszczycony, tak zupełnie szczerze.
A co do "marginesów" i "mainstreamów", to niedawno ukułem takie zdanie, że doskonałe przystosowanie do popierdolonego środowiska nie jest dowodem normalności. Mój interlokutor się obraził, ale kij z nim.
Pozdrowienia od "marginesa" dla "marginesa".
Kupując Harleya kupujesz legende ,a motocykl dostajesz gratis...:) podobają mi się Sportsery 883R,no i raz udało mi sie pojeżdzic na Ironie,ale moje rozczarowanie było ogromne.Dodam,że to był prawie nowy sprzęt,a chodził jak 40-letni.Wibrował tak,że nie widziałem w ogóle lusterek,a do tego wszystko strasznie dzwoniło.Potem jechałem na Sportserze 1200,no i tam juz dużo lepiej z kulturą pracy.Natomiast rzeczywiscie,reszta HD wygląda jak geriomoto :) a ich poręcznośc jest niestety znikoma...ale ciekawe jakie będą te nowe chłodzone cieczą Street 550 i 750...
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- O moim motocyklu (2)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)