Najnowsze komentarze
Tomek :) do: Ja mam większego
o to to to właśnie...chodzi nie o ...
left4dead do: Ja mam większego
Dyskusja się dynamicznie rozwija,w...
@AAAaAaaa Dzięki. Definicja bardzo...
->AAAaAaaa: Na początek z innej be...
AAAaAaaa do: Ja mam większego
*interlOkutor, pisałem z cholerneg...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

06.02.2014 23:49

Jak ładnie, w ogródku mym konwalie...

Przypowieść okoliczna

 

Dzisiaj chciałbym opowiedzieć o swojej okolicy.

 

Aha, nie traktujcie tego jako generalizacji typu wszyscy, zawsze. Piszę tylko o swojej okolicy, która ma się nijak do ogółu (taką w każdym razie mam nadzieję) Jest to opis tego, z czym spotykam się „na codzień”.

 

Otóż panuje tu duże zagęszczenie tzw „nowobogactwa”. Wewnetrzne objawy to (wg mojej obserwacji) bucowatość, buractwo i prymitiwizm tak moralny jak i estetyczny, żeby wymienić choć kilka. Zewnętrzne objawy to aparycja ogólna. Z jakiegoś powodu ulubionym samochodem w mojej okolicy jest SUV. Żebyście mieli perspektywę, to w odległości rzutu beretem mam słuszną garść Porsche Cayenne (wydaje mi się, że to ulubiony pojazd nuworysza, w końcu nie dość że SUV, to jeszcze Porsche!), Mercedesów GL, BMW X czy Audi Q. Wszystko oczywiście najwyżej 2latki bo każdy wie, że jeździć starszym to wiocha i wstyd.

Na moje nieszczęście większość z tych SUVów poruszających się po okolicznych drogach, zawiera w zestawie kierowcę - kobietę w wieku 20-30 lat w 90% blondynkę. Przy czym rozciągam określenie kierowca praktycznie poza granicę jego znaczenia. Piszę kierowca, bo osoba ta siedzi w fotelu kierowcy, rusza tym śmiesznym kółkiem przed sobą i wciska jakieś pedały. I prawdopodobnie te trzy czynności zajmują całą dostepną moc obliczeniową, bo na ogarnięcie tego co się dzieje dookoła już nie starcza. Tak na marginesie, widuję też czasem mężów (dla dobra historii nazwijmy ich mężami) tych kobiet na pobliskiej stacji paliwowej, której jestem częstym gościem ze względu na to, że tankuję oba moto. Mężowie ci zamiast Cayenne mają Panamerę. Zamiast GLa - Skę lub SLa itd.. a dzielą się na 2 główne typy.

Typ 1: Oblech (wiek na oko 50-60 lat, waga 130+) Charakterystyka: Kaprawe, rozbiegane oczka tkwiące w nalanej twarzy, garniak za 15+ptysi, koniecznie złoty sikor. Osobniki owe lubią podkreślać swój status np. przez publicznie trzymanie ręki na tyłku 20latki obok czy ostentacyjne przebieranie pomiędzy kartami kredytowymi przy kasie.

Typ 2: Prężny. Ten ma ok 30-40lat. Charakterystyka: Wysportowana sylwetka, podczas tankowania uwielbia omiatać wzrokiem sąsiednie samochody z wyrazem pogardy na twarzy. Dwuosobowa kolejka do kasy potwornie go irytuje – wiadomo, powinien być obsłużony poza kolejnością, żeby nie musiał stać z hołotą. Ślad słomy zostawiany w drodze od/do dystrybutora.

 

U oby typów można zaobserwować:

  • atrofia manier i kultury osobistej

  • niewybredny język

  • ubogi zasób słownictwa

  • itd.

 

Ale do rzeczy, czyli do młodych kobiet za kierownicami SUVów.

 

Nagminne jest wyjeżdżanie z podporządkowanej bez patrzenia, zajeżdżanie drogi itp. Bedąc „u siebie” traktuję SUVy jako pojazdy ekstremalnego ryzyka co wielokrotnie uratowało mi cztery litery. Parę zabawnych przykładów:

 

Parking pod sklepem, nie oddzielony od drogi. Tzn duży prostokąt na który można wjechać bezpośrednio z ulicy na całej szerokości. Samochody zazwyczaj parkują prostopadle do ulicy i sklepu pod ścianą tegoż ale jeśli zabraknie miejsca (starcza na ok 6) to równolegle do ulicy w odległości kilku metrów od tych samochodów zaparkowanych pod ścianą tak, żeby dało się wykręcić. Pani w Mercdesie GL rusza spod ściany. Wstek. ŁUP w samochód stojący za nią. Wyskakuje z puszki i: „RWA!! TY DEBILU DOLONY!! JAK JEŹDZISZ UJU!!” (gość siedział w samochodzie od paru minut, pewnie czekał na kogoś) i tak dalej w ten deseń. Babka na oko 25-30lat. Farbowany blond. Szpilki jak szczudła. Tapety tyle, że jakby ten facet nie wytrzymał i zamalował ją w papę z prawej, to z lewej by jej tyle odpadło, że schudłaby 3 kilo. Ilość biżuterii sugeruje, że właśnie obrobiła jubilera ale zabrakło kieszeni. W końcu nie wytrzymuję, podchodzę, i grzecznie mówię, żeby na gościa nie skakała bo to jest jej wina i jakby co, będę świadkiem. Babeczka obcina mnie wzrokiem i ocenia zagrożenie. Najwyraźniej nie jestem specjalnie przerażający bo: „NIE WTRĄCAJ SIĘ UTASIE DOLONY! TO NIE TWOJA SPRAWA EBAŃCU!”. Banan pojawiający się na mojej twarzy wytrąca ją z równowagi. Zaczyna się zbierać mały tłumek. Babiszcze przezornie zamyka się w samochodzie i coś pokrzykuje do swojego różowego ajfona.

 

Jadę do przelotówki (jakieś 4 kilometry od domu). Przelotówka 2 pasy w jedną, 2 w drugą oddzielone barierką, więc całkiem ok jak na nasze warunki. Dojazd ofc jednopasmową. 300m przed skrzyżowaniem jest Biedronka. I spod tej Biedronki, prosto pod moje koło babeczka w SUVie.. (Pomijam zabawny fakt, że babka w furze za 400 ptysi robi zakupy w „B”). Żeby było zabawniej, popatrzyła w moim kierunku (musiała mnie widzieć) po czym wyjechała. W momencie kiedy byłem jakieś 20m od niej. A co tam. Na szczęście jestem przygotowany na takie sytuacje i zawsze przed Biedronką zwalniam, bo występuje tam stadnie jeszcze mój drugi ulubiony typ, czyli kierowca-emeryt. Wiecie, taki co będzie jechał 30 lewym pasem „bo za 3 km jest skręt a potem mógłby nie dać rady zmienić” czy taki co skręca ze środkowych pasów „oj bym przegapił!” albo sygnalizuje w prawo a skręca w lewo. Ale wracając do tematu rozważań. Tutaj nawet pomimo tego było na styk. Nie miałem gdzie uciec bo z przeciwka jechali, więc zostały tylko heble. Udało się.. Zatrąbiłem, czekam na „przepraszam” awaryjnymi alboco... czekaj głąbie, czekaj.. Babeczka dała na skrzyżowaniu w prawo i oczywiście lewy pas. Wiadomo, prawy jest dla ćwoków. Dojechałem do niej z boku, jadę równolegle i patrzę na Nią (sprawczynię mojego stanu przedzawałowego), a właściwie na Nie (sztuk dwie, solarka 10 lvl, blond kudły, makijaż szpachlą nakładany). Karki usztywnione, wzrok utkwiony w siną dal. Jedna i drugą ze wszystkich sił próbują mnie nie zauważyć. Mijamy jedno skrzyżowanie (tak naprawde dojazd, bo po lewej stronie drogi nic nie ma), drugie... Kobita zaczyna się denerwować. Przyspiesza. 100... 140... lewy prawy, lewy prawy. Jadę sobie spokojnie za nią. (wolę nie obok, żeby mnie nie staranowała) I nie mogę uwierzyć. Ona naprawdę próbuje uciec przed motocyklem... ehhh.... Robią się trzy pasy plus czwarty do skrętu. Babka nagle wali w heble, po czym ostro skręca w prawo w podporządkowaną. Ja spokojnie za nią. Na drugich światłach ją doganiam, wjeżdżam przed, złażę z moto i idę do niej. Ta objeżdża mnie, moto i przelatuje przez skrzyżowanie na czerwonym, pomiędzy samochodami, wśród „radosnych” fanfar współuczestników ruchu. Ja spokojnie czekam na zielone i bez wysiłku doganiam ją na następnych światłach. Tu nie może na czerwonym przelecieć bo jest trzecia. Bieda, oj bieda. Przezornie staję trochę z boku, żeby mi moto nie rozwaliła i idę w jej kierunku. Podchodzę od lewej pukam w szybkę. Karki ciągle sztywne, wzrok przed siebie. Ktoś gdzieś puka? Akurat nie patrzyłam, mjuzik głośno, musiałam nie zauważyć... No dobra koniec zabawy. Biorę lekki rozmach i sruuu, pięścią w szybę. Ooo, zauważyły mnie! Fajnie. Opuszcza delikatnie okno (nie za dużo, żebym do środka nie wskoczył pewnie) i słyszę: „TY UJU NAUCZ SIĘ JEŹDŹIĆ!! GNOJU JEDEN!” Szybko sprawdzam, czy moja szczęka nie leży pod nogami. O dziwo ciągle na miejscu, więc pomijam rynsztokowy słownik i zagajam grzecznie: „Zajechała mi pani drogę, może wypadałoby przeprosić?” „To ty mi drogę zajechałeś!”. Pasażerka z boku czuje się w obowiązku udzielić wsparcia: „Tak! Wszystko widziałam!”. Jasne. Jaki w ogóle sens dyskutować? Czego ja oczekuję? Głupiego przepraszam? Żeby to był facet to ostatecznej ostateczności można by mu dać w paszczę (jakby był mniejszy ode mnie i wyglądał dostatecznie cherlawo) ale kobitę? Ehh.. Macham ręką i daje im odjechać. Szkoda nerwów. Miejmy nadzieję, że kiedyś wyjedzie jakiemuś kierowcy TIRa, oszalałemu od braku snu, amfetaminy i przepisów EU i sprawa sama się rozwiąże.

 

Dla odmiany Ursynów, ale rejestracja na SUVie z mojej okolicy. Parking osiedlowy. Mały placyk na końcu. Staję puszką i czekam na kumpla. Podchodzi do mnie babka i mowi, żebym przestawił. Zwróćcie uwagę, że nie pyta czy mógłbym lub prosi o przestawienie. Ona mi MÓWI, żebym przestawił, bo chce wyjechać. Rozglądam się. Miejsca dosyć żeby wykręcić nawet busem. Gdyby była grzeczniejsza, to co mi tam, mógłbym nawet przestawić ale buractwa wspierał nie będę. Mówię więc kobiecie żeby sobie wycofała (przejazd szeroki na jakieś półtora samochodu, wiec można cofać z tzw „palcem”. Na co babka do mnie z rozbrajającą szczerością, że ona nie umie cofać...

 

Najbliżej mam do Galerii Handlowej Promenada. Na zewnętrznym parkingu nagminnym widokiem są SUVy parkujące na dwóch miejscach naraz (przy czym obłożenie parkingu jest spore. Często gęsto nie ma wolnych miejsc w ogóle). Ale można też trafić na perełki takie jak zajmowanie 4 miejsc jednym samochodem. Delikwent taki (najczęściej jest to kobieta ale nie jest to regułą, faceci też się zdażają) staje na przestrzał, tak że zajmuje dwa miejsca po jednej i dwa po drugiej stronie (są oddzielone tylko liniami). A co... Przestałem już reagować, bo nie przypominam sobie, żebym w odpowiedzi usłyszał coś innego niż „spierdalaj”, czasem bardziej kwieciście.. Nie żartuję. Mówię całkowicie serio. ANI RAZU nie usłyszem: „już poprawiam”, czy nawet jakiegokolwiek tłumaczenia. W większości za to jest agresja i wulgaryzmy. Oczywiście, jeśli tylko są wolne miejsca dla inwalidów, te najbliżej wejścia, można być pewnym, że jakiś SUV tam stanie. Co by nawet pasowało, bo zacząłem traktować te osobniki jak inwalidów. Tyle że umysłowych.

 

Od razu przestało mnie na przykład dziwić, że zatrzymują się gdzie chcą. Jakiś sklepik przy drodze pod którym są dwa miejsca parkingowe dla klientów, oba zajęte. Jaki samochód stoi NA JEZDNI blokując ruch? 9/10 SUV. Przecież ona/on „tylko na chwilkę, po fajki” Jakoś kierowcy osobówek takich pomysłów nie maja (zazwyczaj;)

„Mrugam” do kierowców bez świateł. Zabawne jest to, że kierowcy SUVów w mojej okolicy jakby nie rozumieli tego przekazu. 3/4 nie włącza świateł po „mrugnięciu” i dalej jedzie jak jechało. Jako ciekawostkę powiem, że 2 razy kierowcy SUVów (raz kobieta raz mężczyzna) pokazali mi „faka” w odpowiedzi na moje „mrugnięcie” Serio? Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że trąbią i „mrugają” na nich tak często, że traktują to jako atak...

 

Mógłbym tak ciągnąć i ciągnać, ale macie już obraz. Tak wygląda moja okolica. Może ktoś chce kupić domek? Ładny, z ogródkiem. Okolica też ładna. Mnóstwo nowych domów zwłaszcza z kolumnami. Kolumny przed domem mus mieć, nieważne czy pasują do stylu architektonicznego. Jak nie, to strata stylu. Nie po to koleś trzepał grubszą kasę, żeby teraz kolumn nie mieć. Niektóre domy wyglądają doprawdy kuriozalnie. Ale ładnie, bardzo ładnie! To co? Może ktoś kupi ten domek? Ładny. Z ogródkiem!

 

PS. Powyższe historie są absolutnie prawdziwe. Strałem się ich nie ubarwiać, tylko oddać maksymalnie wiernie wydarzenia. Już dawno przestałem się dziwić, skąd się bierze opinia „warszafki”. To właśnie tacy ludzie, którzy mają z Warszawą tyle wspólnego co ja z baletem ją generują.

PPS. Pozdrawiam normalnych kierowców SUVów.

Komentarze : 8
2014-02-25 16:26:41 Ol3k

Jak miło jest czytać wpis napisany z zachowaniem składni, podziału tekstu i ogólnych zasad redakcji tekstu. Odtrutka na język stosowany w newsa z głównej.

Historie świetne i prawdziwe. Powoli zmieniamy się w sąsiadów zza wschodniej granicy.

2014-02-21 11:41:15 Kir

@ AAAAaAaaaa: Byłem jakiś czas temu u klienta nad morzem i widziałem fajną akcję. Parka w jakimś luksusowym kabriolecie z jasną tapicerką czeka na wyjazd z podporządkowanej. W tym czasie laseczka "sprząta" w samochodzie. Wyrzuciła za burtę jakieś zmięte papiery, opróżniła popielniczkę itd. Widzę jak jakiś koleś słusznych gabarytów podchodzi do kosza na śmieci, wyciąga go z podstawki po czym opróżnia na kolana babeczki... a wiecie co w nadmorskich miejscowościach w koszach leży... Babka wrzask a duży koleś "zapraszająco" czeka aż kierowca wysiądzie. Nie wysiadł..

2014-02-20 23:05:21 AAAAaAaaaa

Najbliżej do Panoramy? To moje rejony !!! Nie lepiej do Best Malla? Tam jak by trochę spokojniej.

Na pewno byliście świadkami sytuacji,kiedy kierowca czekając na zielone wyrzucił przez okno peta na ulicę. Ja czasami, dla sportu, podchodziłem i wrzucałem tego samego peta z powrotem do samochodu. Bywało różnie, ale nigdy nie żałowałem. Czasami wystarczył tekst "nawet nie próbuj wysiąść" a czasami bywało gorąco...

2014-02-20 09:49:01 Kir

@ mz1: jeżdżę czasami z Hero ale to wielki klamot i prawdę mówiąc nie chce mi się go zakładać.

@ P.B., klurik, EasyXJRider: Dzięki. Fajnie, że komuś się podoba moja skrobanina.

@ EasyXJRider: faktycznie, dzieje się...

2014-02-08 03:28:57 mz1

rosyjska metoda - zamontuj kamerę, zwłaszcza w drugiej sytuacji by pomogła

2014-02-07 18:38:47 P.B.

Cóż za piękny sarkazm - rewelacyjnie napisane, ale niestety w.w. sytuacji (miejsc) jest więcej w Polsce..... i co gorsza - ciągle przybywa.

2014-02-07 11:35:07 klurik

Ubawiłem się setnie czytając Twój wpis. Dziękuję i pozdrawiam z motłochowa ;)

@EasyXJRider
Przyniosę orzeszki i piwo.

2014-02-07 08:21:48 EasyXJRider

YesYesYes!!! Panie i Panowie, oto pojawił się na roderblogu człowiek piszący jak człowiek. Bardzo dobrze napisane, 5/5.

A co do agresji tępakow, to tak jakoś jest, że im ktoś prymitywniejszy (rownież w piśmie), tym większe prawdopodobieństwo, że jakiekolwiek zwrócenie uwagi potraktuje jak atak.
Zobaczysz, co się będzie działo pod moim kolejnym wpisem :-)

  • Dodaj komentarz